Być może uniknę gipsu, ale ból i dyskomfort pozostają. Błędem było wybranie okolic dąbrowskiego zamku na  noworoczny spacer.

Lubię ten XVII-wieczny zamek i równy mu wiekiem, około 20-hektarowy park. Wielokrotnie przyjeżdżałem tu z psem, by odpocząć w ciszy. Możliwe to jest nawet po zapadnięciu zmroku, bo w  parku zamontowano lampy zasilane solarami, odnowiono alejki, pojawiły się też domki dla owadów i budki dla ptaków. Ba , sa nawet ławki z oparciami.

Alejki to niestety wszystko na co może sobie pozwolić spacerowicz. Poza nimi wokół zamku znaleźć można szereg miejsc, w których można złamać nogę czy rękę. Niezabezpieczone, nawet głębokie studzienki. Sam wpadłem jedynie w półmetrową, obmurowaną dziurę przykrytą liśćmi. Ciągle mam nadzieję, że to tylko stłuczenie.

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.