Niezwykle trudny do zrealizowania projekt konserwacji zabytkowych zbiorów bibliotecznych doczekał się dziś szczęśliwego finału. Ostatnie zakonserwowane obiekty można zobaczyć na własne oczy w czytelni Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej przy ulicy Piastowskiej.

Większych wystaw było kilka – w miarę, jak ksiażki, rękopisy, starodruki, grafiki i mapy wracały pokazywano je w pałacyku przy Piastowskiej w Galerii WBP. Dzisiejsza, ostatnia nieiwielka. Miło jednak  było patrzeć, jak moga wyglądać stare, na prawdę stare książki.  Dyrektor WBP Tadeusz Chrobak pozwolił sobie na  eufemizm: „Nie było to łatwe wyzwanie”.

– Co jakiś czas staramy się o środki ministra kultury i dziedzictwa narodowego – opowiada Mirosława Koćwin, kierownik Oddziału Zbiorów Specjalnych i Zabytkowych WBP. -Muszę się pochwalić, że wielokrotnie udawało mi się je zdobyć. Nie były to duże kwoty niemniej jednak wystarczały na konserwację kilku obiektów. Ale w latach 2009 – 10 udało się pozyskać pieniądze unijne, za które zakonserwowaliśmy 28 starodruków. Natomiast od ubiegłego roku realizowalismy projekt za 2 i pół milina, który obejmuje 154 obiekty, w tym jest 88 starodruków , kartograficzny atlas Hommana, to jest ten atlas Śląska z 1750 roku. Ponadto do konserwacji przeznaczyliśmy 15 rękopisów w tym też piętnastowieczne i 50 grafik – wylicza.

Tu koniecznie musimy  wyjaśnić,  że po konserwacj poddawane jej dzieła nie będą wyglądały jak nowe. Konserwacja nie jest odtwarzaniem. Prace te pozwolą właściwie zabezpieczyć te obiekty i uchronią je przed dalszą degradacją

– Taka jest najnowsza tendencja- wyjaśnia Małgorzata Grocholska z Ossolineum, inżynier projektu opolskiego. -Wynika ona z tego, że chcemy zachować jak najbardziej „oryginalną substancję” książki- tłumaczy.

W przypadku bardzo starych książek bardzo ważna jest sprawa warsztatu introligatorskiego, sposób szycia, oprawy. Osadzenia okładek mogą w przyszłości pomóc w określeniu warsztaty z jktórego pochodzą. pochodzą. Z drugiej strony wszystkie nawarstwienia historyczne, nawet naprawy introligatorskie wprowadzone łaty, uzupełnienia itd. też świadczą o historii ksiązki, i czy była w jakimś tam procesie zalana, uszkodzona, że powstały zacieki i uszkodzenia, które być może ja szpecą ale są dowodem na to jaka była jej historia. W tej chwili konserwatorzy kładą główny nacisk jest na to by książki, czy ogólniej obiekty zabytkowe, były należycie zabezpieczone, by uniknąć dalszych uszkodzeń mechanicznych i żeby ewentualnie –o ile jest to możliwe- podnieść kondycję fizyko-chemiczną. Dotyczy to zwłaszcza współczesnych papierów, żeby nie dochodziło do autodestrukcji obiektów i by mogły trwać. Utrwalić, zabezpieczyć a nie odnowić do formy  prawie nowej, żeby nie było śladów użytkowania obiektu.

– Projekt był karkołomnym przedsięwzięciem w stosunku do czasu jaki na ten projekt został poświęcony- przyznaje Mirosława Koćwin. – I musiał być poświęcony ponieważ harmonogramy są jakie są i my musimy się tych harmonogramów trzymać.

Na pewno był to czynnik powodujący pewną nerwowość przy niektórych książkach, zwłaszcza z tego ostatniego etapu projektu, który musi być skończony do końca listopada. Te wszystkie inne po drodze mogły mieć tam jakiś drobny poślizg , natomiast końcowy termin, ostatni dzień listopada był absolutnie wiążący.

– To powodowało też niektóre nasze decyzje, których celem było nie spowalnianie czasu pracy konserwatorów, żeby osiągnąć właściwy efekt konserwacji – opowiada Grocholska.  – Trochę to jest sprzeczne w swoich działaniach, ale musiało być stosowane. Przy dłuższym czasie realizacji prawdopodobnie moglibyśmy odjąć inne decyzje w niektórych obiektach, jak na przykład wydłużyć czas pracy i nie decydować na  przykład na demontaż książek, bo czasami ten demontaż, wbrew pozorom służył temu żeby przyspieszyć prace. Bo dużo łatwiej jest poddać książkę kąpielom w masie, w kilkanaście kartek na raz, niż tą konserwację  robić po dwie trzy kartki dziennie, bo na tyle pozwala reżim technologiczny.

Na pewno był to bardzo trudny projekt, ale jednocześnie bardzo satysfakcjonujący – dla wykonawców szczególnie, ponieważ konserwatorki z warszawskiej pracowni miały  pod swoja opieką tak różnorodne obiekty, zarówno starodruki jak i rękopisy, grafiki, kartografia, ręcznie kolorowane, i skóra, i pergamin, ze niezależnie od satysfakcji z wykonanej pracy zdobyły dodatkowo ogro. To jest nie do przecenienia.

– Czym innym jest wiedza teoretyczna- dodaje Grocholska. –  Obiekty papierowe są bardzo różnorodne. Chodzi nie tylko o różnorodność techniki czy rodzaju obiektu. Mamy tutaj do czynienia ze zbiorami bibliotecznymi, ale zdarzaja się przecież muzealne jakiś wachlarze, parawany – bardzo różne – cała sztuka chińsko-japońska to też jest papier, skóra i pergamin, a bardzo różne obiekty, różne techniki, różne technologie. Tutaj konserwatorki miały wielka szanse rozwoju – przyznaje .

Satysfakcja dla biblioteki, konserwatorów i przede wszystkim dla korzystających ze zbiorów rogowskiego zamku. Wszystkie zdigitalizowane obiekty są dziś dostępne bez żadnego problemu.

 

Fot. melonik

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.