Szymon Hołownia oficjalnie otworzył swoje biuro wyborcze w Opolu. Kandydat do fotela prezydenckiego, inteligentny, dowcipny, wyważony i bezpartyjny – przeciwieństwo obecnie urzędującego.
Przed wizytą w Opolu Hołownia otworzył swoje biuro w Katowicach, a z Opola pojechał do Wrocławia. W nastepnej kolejnosci odwiedzi Poznań, Zieloną Górę, Szczecin, Gorzów, Warszawę, Kielce, Gdańsk. W opolskiej „Ekipie Szymona” działa kilkudziesięciu wolontariuszy m.in. Agnieszka Tkacz, Marcin Banaszkiewicz, Waldemar Hartman i Artur Bogucki.
– Chcemy, żeby to było coś więcej niż tylko biuro na czas kampanii – mówił Szymon Hołownia. – Chcemy, by mogła się tu spotykać lokalna społeczność, samorządowcy, a przede wszystkim członkowie ruchu, który budujemy, by móc w polskiej polityce znów opierać się na wartościach, a nie interesach. Na prawdzie, a nie koniunkturalnym gadaniu, które często od polityków słyszymy; żeby zrobić państwo, które zejdzie na ziemię, zajmie się realnymi problemami: bezpieczeństwem, klimatem, środowiskiem. Musimy nauczyć się słuchać wzajemnie, żyć razem w jednym kraju. Innego wyjścia nie mamy. Albo się wszyscy pozabijamy w ramach kolejnych politycznych wojen, albo spróbujemy iść do przodu, załatwiając rzeczy, które wymagają załatwienia. Wszystko można zacząć od bezpartyjnego prezydenta, który nie wywodzi się z żadnej z frakcji do tej pory uwikłanych w partyjną politykę. Partię zawsze będą robiły rządy, bo takie są mechanizmy demokracji, natomiast musi być w tym systemie ktoś, kto będzie nadawał nowy ton, pokazywał szerszą niż tylko kadencja parlamentarną wizję – przekonywał kandydat do fotela prezydenckiego.
W ostatnich latach nasza polityka była domeną wielkich słów i małych partyjnych wojen, przestrzenią wzniosłych zapowiedzi i skromnych rezultatów. Nawet setna rocznica odzyskania niepodległości i powrotu Polski na mapę świata niestała się okazją do tego, by pokazać to, co najważniejsze i co jesteśmy winni pamięci tych, którzy za Polskę ginęli: wolę budowy sprawiedliwego, sprawnego i prawdziwie wspólnego państwa, Rzeczpospolitej – nie klubu dla myślących tak samo, ale Rzeczpospolitej – domu w którym znajdzie się miejsce dla każdego. Takie państwo możemy budować wspólnie – mimo, naturalnych przecież, podziałów i różnic. One nie znikną, ale zniknąć musi wreszcie odium wojny domowej, które coraz częściej im towarzyszy. Przez ostatnie trzydzieści lat przedsiębiorczość, kreatywność i determinacja Polaków i Polek stworzyła podwaliny ekonomiczne wolnej Polski. Zbudowaliśmy dom. Najwyższy czas zająć się tym, by dało się w nim mieszkać. By kolejne obejmujące władzę ekipy nie zaczynały od generalnego remontu i wyburzania. By powietrza wystarczyło w nim dla naszego i dla następnych pokoleń.
Pytany przez dziennikarzy odniósł się do ostatnich wydarzeń w sejmie z posłanką Joanną Lichocką w roli głównej. – Prezydent Duda ma teraz poważny problem – przyznał. -Na konwencji było widać wyraźnie, że związał swój polityczny los na dobre i na złe z Prawem i Sprawiedliwością, abdykuje z pomysłu bycia prezydentem kogoś więcej niż tylko wyborców PiS. Zatem każda sytuacja, która dzieje się w PiS, dotyka teraz bezpośrednio prezydenta i jestem przekonany, że gest posłanki Lichockiej odbije się w notowaniach wyborczych prezydenta, pewnie nie w jakiś znaczący sposób, ale jednak – stwierdził. Gest posłanki Lichockiej można ocenić tylko jednoznacznie, to było coś, co pokazało, że polska debata publiczna miejscami jest na poziomie podłogi, że trzeba zrobić wszystko, by z tej podłogi wstała, bo posłowie to nie są postaci, które wybieramy do serialu, żeby nas cieszyły albo gniewały, tylko to są ludzie, którzy powinni oddychać duchem służby, zajmować się rozwiązywaniem realnych problemów, a nie toczeniem bojów. Posłanka Lichocka powinna po prostu przeprosić, zgłosić się na jakiś wolontariat. Doświadczenie w wolontariacie powinno być obowiązkowe dla polityków, bo poszerza horyzonty – dodał.
Jestem głęboko przekonany, że właśnie teraz jest jeden z tych prawdziwie przełomowych momentów, kiedy wykuwamy kształt naszej demokracji i wspólnoty na co najmniej parę kolejnych dekad. Absolutnie więc nie stać nas dziś na trace¬nie ani odrobiny społecznej energii, na definiowanie tradycji zdaniem “ma być tak, jak zawsze było” ani na definiowanie kompromisu jako czyjejś kapitulacji. Nie moźęmy kręcić się w kółko, jak zaklęci bohaterowie minionej historii rozważający, dawne problemy, chowający dawne urazy.
Ostatnia rzecz, której nam dziś potrzeba, to kolejne sezony serialu o taktycznych przepychankach prezesa z przewodniczącym albo wzmożenie patetycznych okrzyków. Potrzebujemy przywódców myślących w kategoriach pokolenia, dla których celem jest dobro wspólne, a nie przeskoczenie progu kolejnej kadencji. Bo to nie kadencje wyznaczają rytm życia naszych dzieci. A stoimy u progu naprawdę skomplikowanych czasów. Pierwsze dwie dekady tego stulecia pokazały nam dobitnie, jak kruchy jest nasz współczesny świat. Postępujący kryzys klimatyczny, rewolucja technologiczna z całym katalogiem wielkich szans i poważnych zagrożeń, narastające napięcia geopolityczne na osi USA – Chiny i na Bliskim Wschodzie, sytuacja z Rosją i w Rosji, powiększające się obszary wykluczenia. Pilnie potrzebujemy państwa, które z wyżyn populistycznych potyczek zejdzie na ziemię, dając Polkom i Polakom pewność, że bezpiecznie przeprowadzi nas nie tylko przez wszystkie czekające nas proste, ale i przez zakręty. Siły państwa nie mierzy się sprawnością w przeprowadzaniu akademii ku czci, parad czołgów i patosem patriotycznych przemówień.
Czy naprawdę jesteśmy spokojni, że państwo, jakie mamy dziś, ta elita polityczna i to podzielone społeczeństwo, sprosta wyzwaniom lat dwudziestych? Ja pewien nie jestem. Przeciwnie, obawiam się, że to, co ponad dwa wieki temu stało się grobem Pierwszej Rzeczpospolitej, a co Władysław Konopczyński nazwał „orgią partyjności”, może poważnie osłabić także tę obecną, Trzecią Rzeczpospolitą.
Wraz z wolontariuszami Szymon Hołownia rozmawiał z mieszkańcami, pozował do wspólnych zdjęć, rozdawał autografy i zbierał podpisy pod listami na Placu Wolności w centrum Opola.
Fot. melonik