Ekopiknik w Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach, trwający całą niedzielę, przyciągnął tłumy Opolan. Głównym bohaterem imprezy tak naprawdę była woda z jej fauną i florą. Dorośli i dzieci zwiedzali z dużym zainteresowaniem wystawę multimedialną oraz zagrodę rybacką. Większość punktów programu podkreślała konieczność zachowania bioróżnorodności naszego regionu. Ekopiknik to zwieńczenie projektu Głos Mają Ryby.

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenie– Na temat bioróżnorodności mam wiele refleksji, m.in. taką, że kiedy w 2013 roku pojechałem do Brukseli, to zastanawiałem się, czy my sobie w ogóle poradzimy z projektami z bioróżnorodności – mówił Andrzej Buła, marszałek województwa opolskiego, przed ceremonią otwarcia zagrody rybackiej. – A po dziewięciu latach uważam, że zdaliśmy rewelacyjnie egzamin, zrobiliśmy cztery nabory w ramach projektu z bioróżnorodności. W tych ostatnich naborach przywiązywaliśmy dużą wagę do mikroretencji, dlatego tutaj jest i bioróżnorodność i zarządzanie gospodarką wodną.

– Bo ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa – podkreślił Jarosław Gałęzi, dyrektor Muzeum Wsi Opolskiej. Mówił, że swoim działaniem muzeum będzie się przyczyniać i troszczyć o dobrostan i bioróżnorodność.

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenieKlimatyczne Muzeum Wsi Opolskiej zostało wzbogacone o kędzierzyńsko-raciborską zagrodę rybacką, bo dawniej tam, gdzie rzeka, ludzie żyli nie tylko z rolnictwa, ale i połowu ryb. To w komórce tej zagrody w bierkowickim skansenie można oglądać sieci, z jakich korzystano w przeszłości. Sieci to dzieło Gintera Ryborza, jednej z ostatnich już osób w Polsce, które posiadły umiejętność wyplatania sieci śródlądowych.

Zagroda powstała na potrzeby edukacyjne, w ramach programu „Głos mają ryby”, który MWO realizowało we współpracy ze Stowarzyszeniem „Euro-Country”, Rybacką Lokalną Grupą Działania „Opolszczyzna” i Urzędem Marszałkowskim Województwa Opolskiego.

Podczas Ekopikniku zwiedzających po zagrodzie rybackiej oprowadzała m.in. Aleksandra Kośmicka. Okazuje się, że sieci rzeczne w komórce zagrody i inne przedmioty w chałupie, żaden eksponat, nie są przypadkowe i zostały przygotowane zgodnie ze scenariuszem.

– Chałupa pochodzi z 1814 roku, mamy aranżację rybacką przedstawiającą życie bogatej rodziny rybackiej, która oprócz czynności rolniczych zajmowała się także rybołówstwem rzecznym – mówiła Aleksandra Kośmicka. – Na Opolszczyźnie są bogate tradycje rybołówstwa rzecznego, które trzeba odróżnić od rybołówstwa stawowego, gdzie hodowano ryby. I zajęcie to przechodziło z pokolenia na pokolenie.

Czego jeszcze używano dawniej do połowu ryb? Zwiedzającym zaprezentowała to Dagmara Kostrzewska, która z wykliny wyplata wiersze, czyli rodzaj wiklinowego koszyka-pułapki na ryby.

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenie– Żywot takiego wiersza nie był długi, najwyżej rok – wyjaśniała zwiedzającym Dagmara Kostrzewska. – Po użyciu takiego wiersza trzeba było go wysuszyć. I do dzisiaj w niektórych rejonach Polski jeszcze do połowu ryb w rzekach się ich używa.

Wystawa multimedialna wzbogaciła klimat muzeum etnograficznego Opolszczyzny, bo to w pigułce przyroda i historia ludzi żyjących nad wodą. W tym miejscu było bardzo tłoczno.

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenie– Muzeum Wsi Opolskiej to wyjątkowe miejsce, a wystawa multimedialna, także to akwarium, to doskonały pomysł – mówi pani Marzena z Brzegu, która do skansenu przyjechała z córką Zuzią. – To wszystko sprawia, że nawet dzieci chętnie zwiedzają to miejsce, bo nic do nich bardziej nie przemawia, niż multimedia.

10-letnia Wira z Ukrainy, której mama na jednym ze stoisk w skansenie prezentowała ukraińskie wycinanki i wzory, właściwie  wystawy multimedialnej nie chciała wyjść. Potrafiła innych oprowadzić i dokładnie opowiadać, jak zawodowy przewodnik.

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenie– Po raz pierwszy widzę taką wystawę, a całe muzeum jest bardzo ładne – powiedziała Opowiecie.info 10-letnia dziewczynka z Ukrainy.

Podczas Ekopikniku został rozstrzygnięty konkurs fotograficzny Głos Mają Ryby, popularyzującego bioróżnorodność środowiska wodnego Opolszczyzny. Wzięło w nim udział 23 uczestników, podzielonych na kategorie do 16 roku życia i starszych.

– Poziom konkursu był bardzo wysoki, choć to amatorzy, a prace bardzo ciekawe – ocenił z uznaniem Jerzy Stemplewski, znany opolski fotograf, który zasiadał w jury konkursu.

– Fotografowanie to bezkrwawe polowania – podkreślił w rozmowie z Opowiecie.info Zbigniew Kubalańca, wicemarszałek województwa opolskiego, który wręczał nagrody laureatom konkursu. – To fantastyczne, że fotografia amatorska tak się rozwija. Fantastyczne, że zwycięzców można było wesprzeć bonami, ale myślę, że jeszcze większą nagrodą jest kalendarz na 2023 rok, w którym znalazły się ich zdjęcia.

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenieWielkim zainteresowaniem cieszyły się również spacery przyrodnicze, prowadzone przez Agnieszkę Mulawę. Pani przyrodnik pozwalała czerpakiem nabierać wodę ze stawu w skansenie, a następnie pod szkłem powiększającym pokazywała bogactwo fauny kryjące się w wodach każdego stawu, co z zainteresowaniem oglądali dorośli i dzieci.

Natomiast chyba nikt tak barwnie i wciągająco nie opowiadał o wodnym świecie, jak dr hab. Tomasza Ciesielczuk, jego wykładów, np. „Dlaczego zakwit glonów jest zły?” i „Skąd się biorą ryby?” z otwartymi ustami słuchali i dorośli. Podczas Ekopikniku w Bierkowicach można też było wysłuchać pogadanki o domowych przetworach pani Marii Maciak oraz wgłębić się w tajniki zielarstwa.

Natomiast na estradzie prezentowały się zespoły folkowe Hana z Czech, Rube Świnie oraz Zespół Pieśni i Tańca Opole.

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenie– Do Bierkowic przyjeżdżam, jak mam chandrę, bo każdy skrawek przypomina mi dom mojej babci, a dzisiaj to wielkie święto w Bierkowicach – przyznała nam Grażyna Klin z Opola podczas degustacji wyśmienitych potraw z karpia.

Podobnie mówi pani Barbara z Przewozu, która przyjechała do muzeum z córką i wnukami.

– Tak wyglądał mój rodzinny dom, taką samą weselną pamiątkę, jaka wisi w chałpie rybackiej, dostali moi rodzice – stwierdziła pani Barbara. – Jak tutaj weszłam, to jakby się wróciło moje dzieciństwo.

Rozmowa z Jarosławem Gałęzą, dyrektorem Muzeum Wsi Opolskiej

Ryby muszą mieć głos, żeby zawołać o swoje prawa. Galeria zdjęć z  Ekopikniku w skansenie– Kiedy zostanie zarybiony całkowicie duży staw w skansenie?

– Staw stanowi mały element całego projektu, ale bardzo ważny. Ważne są te organizmy żyjące w tej wodzie – ryby, owady, rośliny, stąd cała akcja. Staw trzeba było oczyścić, dwukrotnie powiększyć, to odzyskiwanie jego naturalnego charakteru. Odzyskiwaniem tego charakteru było dzisiaj symboliczne zarybianie, wpuściliśmy trzy karpie i jednego jesiotra. To jest początek, aby to życie w stawie było intensywne. Być może za rok, za dwa, będzie to akwen z dużą ilością ryb.

– Dzisiaj się dowiedzieliśmy, że na Opolszczyźnie były nie tylko rolnicze gospodarstwa.

– Rybactwo śródlądowe u nas dotychczas nie było pokazywane. Wśród muzeów śląskich na wolnym powietrzu ten watek nie był tak mocno zasygnalizowany. Uważamy, że to jest ważny kierunek, pogłębia wiedzę o życiu Śląska.

– A jak to się wpisuje w projekt „Głos mają ryby”?

– Cały projekt jest wielowątkowy. Głowna idea projektu, to edukacja proekologiczna, budowanie postaw proekologicznych i tworzenie nowych środowisk. A działanie stricte muzealne polega na odbudowie obiektów i tworzeniu ekspozycji o tematyce dawnej działalności, czyli poświęconej rybactwu.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.