Mają połowę domu w Chudobie koło Kluczborka, dysponują domem i działkami pod zabudowę w Kup, co jednocześnie nie przeszkadza starać się im o… mieszkanie socjalne w gminie Popielów. W tle jest ludzka krzywda, sądowe procesy, prokuratorskie dochodzenia i bezradność.

W minioną sobotę w tekście „Przekaż nam dom, a potem na bruk!” pisaliśmy na naszym portalu o tajemniczej parze z Dolnego Śląska, która na Opolszczyźnie interesuje się ludźmi uzależnionymi od alkoholu, samotnymi i życiowo bezradnymi, ale za to z domami i działkami.

To „zainteresowanie” przyniosło im połowę domu w Chudobie od Jyndryska, który wylądował w schronisku Brata Alberta, oraz prawo do dysponowania domem i działkami Rajniego z Kup, który gdzieś zniknął. A to, okazuje się, nie wszystko.

– Historia Rajniego i Jyndryska bardzo przypomina sprawę z Popielowa, którą prowadzę – mówi Opowiecie.info mecenas Tomasz Orgacki z Opola.

Tu także występuje para z Dolnego Śląska, kobieta i mężczyzna w średnim wieku, nazwijmy ich umownie panią Malinowską i panem Kowalskim.

W tym przypadku Jacek B., właściciel domu w gminie Popielów, nie stracił go, ale jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Swoje z parą z Dolnego Śląska przeżyli też pierwsi właściciele domu, rodzina K., która sprzedała go Jackowi B.

– Były wyzwiska, nachodzenie, aż trzeba było zainstalować monitoring, bo życie stało się nie do zniesienia – mówią byli właściciele.

Malinowska i Kowalski nie płacą

Chociaż Jacek B. jest już właścicielem nieruchomości od pięciu lat i chciałby się wprowadzić tam z rodziną, to w swoim domu był… jeden raz. Kiedy go oglądał przed kupnem od rodziny K. Teraz o tym, że ma dom, przypominają mu gorzko tylko comiesięczna rata kredytu w wysokości 530 zł oraz raz do roku odprowadzany podatek do gminy w wysokości około 420 zł. A  lokatorzy, czyli Malinowska i Kowalski, przez te pięć lat nie zapłacili mu ani złotówki za to, że zajmują dom.

– A ile było pogróżek pod adresem Jacka B., żeby wycofał sprawę o eksmisję wobec nich – mówi mecenas Tomasz Orgacki. – Dzwonili do niego, że znaleźli inny dom i jak on zapłaci im 50 tys. zł, to oni się wyprowadzą.

Padła też propozycja „dam ci działki pod zabudowę wyższej wartości, a ty mi zostawisz ten dom”. Te działki nie były z sufitu wzięte. „Działki pod zabudowę o wartości ok. 1 mln. zł w dobrej okolicy pod Opolem, w Kup w zamian za dom w zachodniopomorskim” – taka oferta pojawiła się na stronie pani Malinowskiej.

Te działki należą do Rajniego, który jak pisaliśmy na początku, ostatnio gdzieś zniknął.

Jacek B. nie chciał jednak żadnych działek, a jedynie zamieszkać w swoim domu. W końcu uzyskał w sądzie nakaz eksmisji Malinowskiej i Kowalskiego, ale sprawa utknęła w martwym punkcie, bo para broni się, że nie ma się gdzie wyprowadzić, a gmina nie daje im lokalu socjalnego.

Sybilla Stelmach, wójt gminy Popielów, tłumaczy, że z dnia na dzień nie znajduje się mieszkania socjalnego. Czy Malinowskiej i Kowalskiemu w ogóle się ono należy?

– Oni są zameldowani tutaj, mają prawo do mieszkania socjalnego – odpowiada wójt Popielowa.

Paradoks tej sytuacji polega na tym, że do lokalu socjalnego uprawniona jest pani Malinowska, która stała się właścicielką połowy domu w Chudobie w gminie Lasowice Wielkie.

Właścicielką połowy domu stała się w drodze „aktu notarialnie kupna-sprzedaży na pewną kwotę”, jak lakonicznie mówi nam mecenas Marta Imiołczyk-Porębska. Pani mecenas reprezentuje siostrę Jyndryska, właścicielkę drugiej połowy domu w Chudobie, która chce unieważnić transakcję zawartą przez jej brata z Malinowską, ponieważ uważa, że Jyndrysek nie był świadomy, co robi.

Mecenas Marta Imiołczyk-Porębskiej dodaje, iż osobną kwestią do zbadania jest to, czy nastąpiła zapłata i w jakiej formie.

Od początku, czyli dom w Popielowie

Do redakcji Opowiecie.info przyszedł mail z Popielowa. „Dlaczego pani Malinowska i pan Kowalski wyłudzają bezkarnie na terenie gminy Popielów od osób niezaradnych życiowo domy, dlaczego wyłudzali z GOPS świadczenie, dlaczego ci państwo zastraszają urzędników UG Popielów celem uzyskania korzystnych dla siebie rozwiązań, dlaczego weszli w nielegalne posiadanie domu w naszej gminie. Proszę sprawdzić na profilu Facebook pani Malinowskiej, że sprzedaje ona i wynajmuje nieruchomości pochodzące z wymuszeń”.

Tyle anonim, ale do Opowiecie.info dotarły jeszcze inne informacje w tej sprawie i nie wszystkie anonimowe.

Zaczęło się od tego, iż w jednej z wsi w gminie Popielów mieszkało starsze małżeństwo. Coraz trudniej było im udźwignąć ciężar wieku i codzienności, więc swój dom przekazali wnuczce, Ewie K. Ta jednak z racji zawodowych obowiązków męża nie mogła pozostać w domu z dziadkami. Razem z mężem zaczęli więc szukać kogoś, kto w zamian za mieszkanie i emeryturę dziadka zaopiekuje się nim oraz babcią.

Pojawiali się różni kandydaci z ogłoszenia, jednak to Malinowska i Kowalski wzbudzili ich największe zaufanie. Szybko jednak okazało się, że to było mylne wrażenie.

– Były urodziny ołpy, przyjeżdżam, a oni mówią, że trzeba się zapowiedzieć, bo nie można przyjechać tak, kiedy się chce – opowiada członek rodziny K.

Innym razem, kiedy przyjechali, to nie zastali dziadka w domu.

– No, to pytam, gdzie jest ołpa, a ona odpowiada, że w d… – mówi zbulwersowany krewny rodziny K.  .

Babcia po miesiącu od nastania opiekunów umiera. A dziadek coraz częściej ląduje w szpitalu w Kup, rodzina ma sygnał ze szpitala, że jest zaniedbywany przez opiekunów.

– W Sądzie Okręgowym w Opolu są dokumenty w tej sprawie, ze szpitala w Kup, że człowiek był zaniedbany – podkreśla mecenas Orgacki.

Rodzina była zaniepokojona coraz gorszym stanem zdrowia dziadka, więc zabrała go do siebie. Niestety, dziadek po siedmiu dniach umiera.

Rodzina K. przestała spokojnie spać

Jest grudzień. W dniu pogrzebu dziadka Ewa K., wnuczka, prawna właścicielka nieruchomości, dowiaduje się, że pani Malinowska sprzedaje jej dom!

– Zmroziło nas, w dniu pogrzebu, na który w ogóle nie przyszli, usłyszeliśmy coś takiego – mówią członkowie rodziny. – Na jakiej podstawie poczuła się właścicielką, tego nie rozumiemy, bo nigdy nikt jej nie obiecywał, że dostanie ten dom. Tym bardziej, że słabo się opiekowali dziadkiem, a co miesiąc kasowali jego emeryturę.

Do Ewy K. zadzwonił pośrednik handlujący nieruchomościami, po sprawdzeniu zapisu w księgach wieczystych. Zapytał: „Czy pani sprzedaje dom?”

– Liczyli, że bez sprawdzania ksiąg wieczystych pośrednik pomoże im sprzedać dom – oburza się mąż Ewy K.

I od tego momentu się zaczęło. Małżeństwo K. przestało spać spokojnie.

– Oni nachodzili moją klientkę, jeździli za nią, śledzili – opowiada mecenas Orgacki.

Nawet kiedy K. zmienili swój adres, Malinowski i Kowalski zaczęli ich tam nachodzić.

– Oni usiłowała ode mnie uzyskać adres do moich klientów, tłumaczyli, żeby ich powołać na świadków w sprawie eksmisji, ale się nie udało – mówi mecenas Orgacki. – Jednak wydobyli ten adres z jakiejś instytucji.

Mecenas Tomasz Orgacki też był wystawiany na próbę.

– Pan Kowalski wystawał pod moją kancelarią i próbował wpłynąć na to, żebym też zrezygnował – mówi adwokat. Dodaje, że w trakcie rozprawy i na korytarzu sądowym Kowalski mu odgrażał się.

Państwo jest bezradne?

Trudno to sobie wyobrazić, ale Malinowska i Kowalski pozwali też rodzinę K. o prawie 200 tys. zł. Jako  zadośćuczynienia od wnuczki za to, że opiekowali się jej dziadkami (choć przecież nie za darmo, bo brali emeryturę dziadka i mieli dach nad głową) oraz za to, że nie dostali domu na własność (choć nikt im tego nie obiecywał).

– Jakie będzie rozstrzygnięcie, dowiemy się w lutym – mówi mecenas Orgacki. – Oni brną w tą wersję, bo uważają się za osoby pokrzywdzone, oni zawiadamiali wielokrotnie prokuraturę, że mieli być oszukani przez państwo K. Prokuratura umarzała te postępowania, więc pisali do ministerstwa sprawiedliwości. Te sprawy są prawomocnie zakończone, nigdy nie były formułowane zarzuty w stosunku do państwa K., ani do obecnych właścicieli domu w gminie Popielów.

Mecenas dodaje, że nikt nie zbadał tego krótkiego okresu od chwili, jak się wprowadzili, do momentu śmierci dziadków.

– A w Sądzie Okręgowym w Opolu są przecież dokumenty ze szpitala w Kup, że dziadek był zaniedbany – podkreśla.

Natomiast Ewa K. od śmierci dziadków próbuje bezskutecznie zabrać swoje rzeczy z tego domu.

– Jeżeli chodzi o przywłaszczenie tych rzeczy, też mieliśmy umorzenie przez Prokuraturę Rejonową w Brzegu – dodaje mecenas. – Ale w wyniku mojego zażalenia i rozpoznania tej kwestii przez sąd udało się doprowadzić do aktu oskarżenia. Tyle, że od roku sąd nie wyznacza terminu rozprawy…

Jacek B., który zaciągnął kredyt na kupno domu od rodziny K., myślał, że wprowadzi się do niego po kilku tygodniach. Wprawdzie mieszkali tam Malinowska i Kowalski, ale twierdzili że tylko kupią dom i zaraz się wyprowadzą.

– A przynajmniej tak na to wskazywało ich zachowanie, że to potrwa krótko – mówi Jacek B.

Tyle, że od 2016 roku upłynęło już trochę czasu, a oni nadal nie chcą się wyprowadzić. Na dodatek zostali tam przez gminę  Popielów zameldowani! Na jakiej podstawie, skoro właściciele domu nie wyrażali na to zgody?

– Oni mają dwie twarze – mówi jedna z urzędniczek, anonimowo, bo boi się stracić pracę. – W pierwszym kontakcie sprawiają wrażenie osób pokrzywdzonych, biednych, zagubionych i nie do końca rozumiejących, co się wokół nich dzieje. Ale jak coś zaczyna iść nie po ich myśli, to się awanturują, są wulgarni, straszą urzędników prokuratorem i zachowują się tak, jakby wszystko im wolno. Znają doskonale przepisy, wiedzą, jak je obejść, albo uwiarygodnić swoją wersję. Są kuci na cztery nogi…

– We Wrocławiu mieli mieszkania socjalne, które wynajmowali innym i utrzymywali się z tego, co zostało potwierdzone – mówi mecenas Orgacki. – Miasto Wrocław też prowadziło wobec nich sprawę o eksmisję z tych lokali.

Opowiecie.info chciało porozmawiać z panią Malinowską i panem Kowalskim, usłyszeć ich wersję wydarzeń oraz dlaczego chcą od gminy mieszkanie socjalne, skoro mają dom, ale Malinowska najpierw miała pretensje, że dziennikarka dzwoni o 18.30, a potem włączył się pan Kowalski z takim stekiem wulgarnych słów, że nie da się ich cytować.

Po pięciu minutach autorka tekstu otrzymała sms od Malinowskiej o treści: „Za nękanie mojej osoby w godzinach wieczornych też pani będzie się tłumaczyć”.

Pół godziny później nadszedł kolejny sms pełen obrzydliwych słów pod adresem dziennikarki Opowiecie.info.

– W przypadku przeciętnego człowieka jedynie w sytuacji najpoważniejszych przestępstw ma on obowiązek złożyć zawiadomienie, jeśli posiada wiarygodną informację, że do takiego przestępstwa mogło dojść – mówi prokurator Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. – W przypadku funkcjonariuszy publicznych ciąży na nich prawny obowiązek złożenia zawiadomienia w przypadku każdego przestępstwa, jeśli mają wiedzę lub podejrzenie, że do jakiegoś przestępstwa doszło.

Niepodjęcie działań przez funkcjonariusza publicznego, który ma wiedzę, iż doszło do przestępstwa lub mogło do niego dojść, będzie stanowiło przestępstwo niedopełnienia obowiązków z artykułu 231 Kodeksu Karnego.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.