W środę, 14 czerwca, w wielu polskich miastach spotkamy się, by wykrzyczeć, że #AniJednejWięcej – zaprasza Małgorzata Besz-Janicka, szefowa opolskiego KOD. – W Opolu zapraszamy Was na 18.00 na Plac Wolności.

Ile jeszcze kobiet umrze w majestacie bandyckiego prawa PiS?

24 maja zmarła Dorota. Była w piątym miesiącu ciąży. Na oddział trafiła z bezwodziem. Zamiast leczyć Dorotę i ratować ją przed sepsą pielęgniarki kazały jej leżeć z nogami w górze, bo to miało pomóc przywrócić wody płodowe. Dorota skarżyła się na ból głowy, a wskaźniki świadczące o stanie zapalnym w organizmie rosły. Zaczęły się wymioty. Leżąc z nogami w górze Dorota spędziła ostatnie doby swojego życia. Gdy stwierdzono zgon płodu o 5.20 rano, lekarze ze szpitala im Jana Pawła II zamiast bezzwłocznie ratować życie Doroty, zadzwonili do wojewódzkiego konsultanta po dupokryjkę.
Dorotę zakwalifikowano do operacji dopiero po konsultacji z prof. Hubertem Hurasem, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie ginekologii i położnictwa w dniu 24 maja 2023 o godz. 7.30. Czyli kolejne dwie godziny czekania i skazywanie Doroty na śmierć.
Dorota zmarła o 9.39.
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo nie rozważano przerwania ciąży żeby zapobiec sepsie, której objawy zlekceważono.
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo przy bezwodziu leżała trzy doby z nogami w górze, bo powiedziano jej, że tak może wody powrócą.
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo ją okłamano. Ją i jej rodzinę. Bo nikt im nie powiedział, że w 20 tygodniu ciąży bezwodzie to praktycznie żadne szanse na żywe urodzenie i duże ryzyko dla jej życia i zdrowia.
Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo polskie prawo antyaborcyjne zabija, a z lekarzy czyni politycznych sługusów zamiast ekspertów od ochrony zdrowa. Dorota nie żyje, bo lekarze się nie buntują.
Tam, gdzie nie ma legalnej aborcji, kobiety umierają w szpitalach, bo personel medyczny zamiast ratować nasze życie i zdrowie czeka aż wojewódzki konsultant przyjdzie do pracy i łaskawie zezwoli na zabieg. Żeby potem można było na kogoś zrzucić.
Ile razy napiszemy na kartonach „Nie jestem inkubatorem!”?
Ile razy będziemy musiały jeszcze pisać „Żądamy lekarzy, nie misjonarzy!”?
Ile jeszcze osób umrze z powodu ideologii w medycynie, prawie i polityce?
Ile jeszcze matek straci córki?
Ile jeszcze dzieci straci matki?
Ile jeszcze mężów i partnerów straci żony i partnerki?
Jeszcze za mało umarło nas?
Przestańcie nas zabijać!

Ile jeszcze kobiet umrze w majestacie bandyckiego prawa PiS?

2004
Agata miała 25 lat. Mieszkała w Pile. Agata była w ciąży, gdy zdiagnozowano u niej wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Choroba postępowała bardzo szybko, a stan zdrowia Agaty drastycznie się pogarszał, mimo to lekarze nie potraktowali jej cierpień poważnie. Skoncentrowani na podtrzymaniu ciąży nie zdecydowali się nawet na wykonanie pełnego badania endoskopowego. Lekarze poradzili Agacie, aby „martwiła się o brzuch, a nie d***” . Ostatnie miesiące życia spędziła w szpitalach w Pile, Poznaniu, i Łodzi. Płód obumarł, ale na pomoc dla Agaty było już za późno. Po czterech miesiącach męczarni Agata zmarła.
Justyna
34-letnia Justyna trafiła do szpitala w 5. miesiącu ciąży z powodu plamień, skurczów i bólu brzucha. Leczenie okazało się nieskuteczne, płód obumarł, u kobiety stwierdzono ryzyko sepsy. Lekarze zdecydowali, że wywołają poród naturalny. Środki na wywołanie porodu nie działały wystarczająco szybko, a w organizmie kobiety szybko rozwinęła się infekcja. Justyna zmarła, osierociła dwoje dzieci. Justyna zmarła w 2020 roku, kilka tygodni po decyzji Trybunału
2021
30 letnia Izabela z Pszczyny, mama, córka, żona, siostra, przyjaciółka, fryzjerka z Pszczyny zmarła 22 września, będąc w 22 tygodniu ciąży. Ostatnią dobę spędziła w szpitalu obawiając się o swoje życie. Na skutek bezwodzia wystąpił stan zapalny. Iza miała 40 stopni gorączki a lekarz był u niej raz. W smsach do swojej Mamy pisała, że lekarze nic nie robią przez ustawę antyaborcyjną, bo „serce płodu bije”. Bała się. Wzięła swoj termometr, by móc mierzyć sobie temperaturę. Kobiecie leżącej z nią na sali Izabela mówiła, że „chce żyć, że ma dla kogo żyć”. Jej serce też ciągle biło. Izabela zmarła nad ranem.
2021
Ania ze Świdnicy
Ania też zmarła w 5. miesiącu ciąży w szpitalu. Też wstrząs septyczny. Leżała całą noc na oddziale i kazali jej rodzić martwe dziecko. 13 i 14 czerwca 2021 roku w szpitalu „Latawiec” w Świdnicy w woj. dolnośląskim doszło do tragedii. Kobieta dostała sepsy i zmarła.
2022
Agnieszka z Częstochowy
Kobieta trafiła do Wojewódzkiego Szpitala w Częstochowie na Oddział Ginekologii 21 grudnia 2021 roku. Była w pierwszym trymestrze ciąży bliźniaczej, bolał ją brzuch i wymiotowała. Na ból miała skarżyć się już wcześniej, ale lekarze mieli to ignorować i mówić Agnieszce, że ciąża bliźniacza „ma prawo boleć”. Agnieszka z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. Agnieszka przez tydzień nosiła w macicy martwy płód. Lekarze czekali, bo była szansa, aby „uratować drugie dziecko”. Zmarła w tragicznych okolicznościach. „To kolejny dowód, że panujące rządy mają krew na rękach” – pisała rodzina. AGNIESZKA T. miała 37 lat i osierociła trójkę dzieci.
2022
Marta trafiła do szpitala w Katowicach w 20. tygodniu ciąży. Pomimo opieki personelu placówki, zdaniem jej męża kobieta nie otrzymała na czas właściwej diagnozy. Pani Marta i pan Krzysztof, małżeństwo trzydziestoparolatków, przez kilka lat starali się o dziecko. Kobieta dwa razy poroniła. W grudniu 2021 r. pani Marcie udało się ponownie zajść w ciążę. Marta trafiła jednak do szpitala już po trzech miesiącach, bo zaczęła odczuwać ból i spięcia brzucha. Wkrótce płód obumarł. Stan pani Marty się pogarszał. Zgłaszała personelowi medycznemu kolejne objawy: występowanie dreszczy i uczucie zimna. Miała też gorączkę. Według personelu medycznego te wszystkie objawy były związane ze stresem, który przeżywała na oddziale. Nie pomagało włączenie antybiotyków i usunięcie macicy, która według lekarzy była źródłem zakażenia. Pani Marta zmarła w nocy z 17 na 18 kwietnia w trzeciej dobie pobytu w katowickim szpitalu. Personel nazwał zachowanie pani Marty na oddziale trudnym. Prawnicy rodziny twierdzą, że przestrzegała ona wszelkich zaleceń personelu, a „próba przerzucenia odpowiedzialności za tę sytuację na zmarłą pacjentkę jest bulwersująca”
2023
Dorota z Bochni
24 maja w szpitalu w Nowym Targu zmarła Dorota. Była w 20 tygodniu ciąży ciąży. Na oddział trafiła z bezwodziem. Lekarze powiedzieli jej, że jak będzie leżała z nogami w górze, to wody powrócą. Leżała tak przez trzy doby. Nie zrobiono jej nawet usg, nie powiedziano o ryzykach. U Doroty rozwijał się stan zapalny, bolała ją głowa. Podawano jej antybiotyk i paracetamol. Po trzech dobach lekarze stwierdzili zgon płodu, ale zamiast podjąć działania ratujące życie Doroty, to próbowali się przez dwie godziny skontaktować z wojewódzkim konsultantem ds. ginekologii. Dorota zmarła 24 maja.

Ile jeszcze kobiet umrze w majestacie bandyckiego prawa PiS?

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.