W kolejnej odsłonie naszego cyklu rozmawiamy z Edytą Pawłowską, która jest dyrektorką Zespołu Szkolno- Przedszkolnego w Pokoju. Dzieci i młodzież uczy już od 17 lat i jak sama przyznaje to zawsze było jej marzenie.

Kobiety Pokoju. Edyta Pawłowska: Lepiej bać się i robić, niż bać się i nie robić nic

Jak to się stało, że została Pani nauczycielką?

Zawsze chciałam nią być. Już w szkole podstawowej założyłam dziennik i prowadziłam lekcje, a moimi uczniami były lalka Tosia, Miś Uszatek i pluszowy tygrysek. Kiedy w szkole podstawowej pani Kamila, moja wychowawczyni, umożliwiła mi prowadzenie zajęć w klasie trzeciej, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. I pamiętam tę lekcję do dzisiaj.

Byłam pewna, że zostanę polonistką, ale w liceum zaczęłam uczyć się języka francuskiego i przepadłam. Język mnie oczarował swoim brzmieniem, dodatkowo szkoła organizowała wymiany z francuskim liceum. Do dzisiaj utrzymuję kontakty z poznanymi wtedy przyjaciółmi. Po studiach na wydziale filologii romańskiej, zdecydowałam się na kolejne na wydziale filologii angielskiej. I tak oto zostałam belfrem języków obcych.

A potem została Pani dyrektorem…

Można powiedzieć, że to praca znalazła mnie. Spełniałam się jako nauczyciel języka francuskiego i angielskiego, byłam też wiceprzewodniczącą Rady Gminy Pokój. Robiłam to, co lubię, a praca dawała mi względne poczucie spełnienia. Kiedy pojawiła się propozycja objęcia stanowiska pełniącej obowiązki dyrektorki szkoły i przedszkola, powiedziałam na początku stanowcze „nie”. Jestem typem perfekcjonisty, a perfekcjonista nie skacze bez przygotowania do bezkresnego oceanu. Po wielu dniach przemyśleń uznałam, że już czas wyjść poza swoją strefę komfortu, bo lepiej bać się i robić, niż bać się i nie robić nic.

 

Z czego jest Pani najbardziej dumna?

Że nie uległam wewnętrznemu krytykowi i temu, co pomyślą ludzie, kiedy coś mi nie wyjdzie. Praca nauczyła mnie dojrzałości, zaufania, pokory, radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych, szukania kompromisów, umiejętności delegowania zadań i wspólnego szukania rozwiązań zamiast marnowania czasu na jałowe narzekanie. Ale najbardziej cieszą mnie wszelkie zmiany w kierunku stopniowego odchodzenia od tzw. pruskiego modelu szkoły, podążanie za potrzebami uczniów i wyzwaniami, jaki niesie dzisiejszy świat. Dzięki corocznej akcji „Z czym do urzędu?”, uczniowie dowiadują się, na czym polega praca urzędnika państwowego i jakie sprawy można załatwić w lokalnych instytucjach publicznych. Zapraszamy również naszych absolwentów, ludzi z pasją i rodziców do prowadzenia warsztatów, dzięki temu uczniowie mają możliwość odkrywania i rozwijania swoich pasji i zainteresowań. Od ubiegłego roku organizujemy również Festiwal Nauki i Kreatywności, który zachęca uczniów do wystąpień publicznych i dzielenia się z innymi swoimi pasjami.

Bierzemy również udział w wielu projektach i programach, np. Uważna Szkoła, który pomaga w rozwijaniu uważności i zarządzaniu stresem. Na życzenie siódmoklasistów powstała międzyoddziałowa klasa z językiem francuskim, w której mam przyjemność uczyć, i w której uczą również, podczas dwutygodniowego stażu pedagogicznego, studentki z Francji. Młodsi uczniowie z kolei do Niemiec w ramach programu Erasmus+

Ogromnie cieszy mnie także, że udało mi się zmienić szkolną przestrzeń pod względem estetycznym. Dzisiaj to przyjemne dla oka miejsce. W marcu zakończy się również remont sali gimnastycznej i zaplecza sportowego.

 

Skąd czerpie Pani energię?

Prof. Roman Leppert napisał niedawno w swoim poście, że funkcja dyrektora należy do tych, których pełnić nie sposób, a jednak trzeba. Mam jednak wokół siebie wspaniałych wspierających pracowników Zespołu –  bez nich nie było by mnie tu, gdzie jestem. Mamy świadomość, że gramy do wspólnej bramki, a wygraną jest powodzenie dzieci – naszych uczniów, a tym samym nas wszystkich. Mam też szczęście, że zawsze mogę liczyć na życzliwe wsparcie organu prowadzącego. Bez współpracy i obopólnego zaufania praca na stanowisku dyrektora nie miałaby sensu. Natomiast po pracy ładuję baterie słuchając „Akademickiego zacisza” prof. Romana Lepperta. Motywuje mnie również innowacyjne podejście do nauczania dr Marzeny Żylińskiej, prof. Marka Kaczmarzyka, Marzeny Kędry, Oktawii Gorzeńskiej i innych fantastycznych SuperBelfrów.

Czego można Pani życzyć?

Jak najwięcej dojrzałych, wspierających i inspirujących ludzi wokół. Liczę, że w każdym województwie, być może w obrębie kuratoriów, powstaną również wyspecjalizowane komórki doradcze dla dyrektorów i nauczycieli w zakresie prawa oświatowego, wsparcia psychologicznego i metodycznego. Chciałabym również, żeby w szkole pracowali otwarci na ucznia i jego potrzeby wysoko wykwalifikowani i dobrze opłacani nauczyciele i specjaliści. Byłoby dobrze odejść też jak najszybciej od presji przygotowywania uczniów „pod egzaminy”, czy prześcigania się szkół w rankingach na rzecz holistycznego podejścia w nauczaniu. Mam wreszcie nadzieję, że rządzący, jak i całe społeczeństwo będą postrzegać edukację, jako wartość i inwestycję, która zwróci się z nawiązką w postaci świadomych, dojrzałych, kompetentnych i odpornych na zawirowania świata młodych ludzi.

Dziękuję za rozmowę.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie