Henryk Lakwa, obecny starosta opolski, podjął się kandydowania do Senatu w najbliższych wyborach w okręgu 52 (Opole, powiat opolski) z ramienia KWW Mniejszość Niemiecka. Lakwa postanowił pójść w ślady prof. Gerharda Bartodzieja, który w latach 1991–1997 zasiadał w Senacie RP. – Jest trudno, ale mam nadzieję, że już niebawem znów będzie pięknie… – mówi.

Znudziło się Panu „starostowanie”?

– Nie znudziło się. Te 25 lat to jakby biczem ktoś trzasnął – przeszło. Dużo się zrobiło, natomiast cały czas się chce i to wyskoczyło nam w rozmowie z panem premierem Jerzym Buzkiem, który powiedział: „my dalej jesteśmy piękni i młodzi i nam się jeszcze chce”. Jeszcze widzę gdzie są potrzeby, gdzie jest coś do zrobienia. Byle tylko ktoś na górze zrozumiał, że trzeba dofinansować to, co chcemy zrobić naszym mieszkańcom, bo od 25 lat właśnie po to jestem – żeby służyć mieszkańcom. Jestem politykiem lokalnym i lokalnym patriotą, znającym bolączki, wiedzącym z czego ludzie się cieszą i jakie mają oczekiwania.

Ma Pan wiedzę, brakuje sprawczości, bo kompetencje lokalnego polityka są ograniczone – stąd próba ich rozszerzenia?

– W naszym kraju będzie dobrze, gdy będziemy mieli mocny samorząd. To chyba jedyna reforma, która nam się udała. Tymczasem od lat przy powiatach majstruje się niepotrzebnie, mówi się o ich likwidacji, ale nikt do tego ręki tak na prawdę nie przyłoży, bo samorządy się po prostu sprawdziły. Najlepiej sobie radzą gminy. Gdybyśmy mieli wpływ na podatki, które nasi ludzie i nasze firmy odprowadzają do centrali i na coś co nam się najnormalniej w świecie należy – podatek VAT, który jest wypracowany przez naszych przedsiębiorców, to ta Polska samorządowa funkcjonowałaby znacznie lepiej – i to jest moje marzenie. Nie potrzebuje wtedy żadnych naborów, żadnego „polskiego ładu”, żadnych programów rządowych. Nie ma czegoś takiego w krajach demokratycznych na zachodzie. Tam konstrukcja budżetu jest odwrotna: budżet najpierw zabezpiecza potrzeby samorządu lokalnego, następnie powiatów, landów województw i dopiero reszta idzie do centrali. Centrala ma swoje fundusze – Lasy Państwowe, Orleny itp. My niczego od nich nie chcemy. Tymczasem 50% podatków od naszych mieszkańców, 77% od naszych firm i 100% VAT zabiera Warszawa – to nie jest logiczne. Gdyby te pieniądze były w naszym budżecie, powiększone jeszcze o pieniądze europejskie to Polska samorządowa miałaby się bardzo dobrze. Najlepiej się rozlicza, najlepsza kontrola jest właśnie w samorządach. To tu oko mieszkańców bacznie przygląda się temu co robimy. A dzisiaj każe nam się stawać od „naborów” – a z nimi bywa różnie. Teraz rozdaje się pieniądze, niekoniecznie tam, gdzie są najbardziej potrzebne…

I po uważaniu…

– Albo dzieli się po równo: w tamtym roku wszystkie powiaty dostały po 7 milionów złotych – te maleńkie i takie duże jak nasz. Czy to jest normalna sytuacja? Chciałbym doczekać i może uda się wprowadzić te zmiany, ze samorządy będą niezależne finansowo. Ustawowo zabezpieczy się nam udziały i nam wystarczy na inwestycje. A pomysłów i gotowych dokumentacji mamy dużo. Nam się chce robić tyle, że się nam zabiera nasze pieniądze – one są rozdawane w innych powiatach. Czekam na to, że to się zmieni, bo musi, żeby Polska samorządowa była partnerem również dla rządu. My potrafimy te pieniądze dobrze wykorzystać.

Władza straci instrument rządzenia…

– Góra będzie miała pieniądze – mają swoje spółki. Może mniej będzie wówczas na cele społeczne. Za każdym razem, kiedy rząd wprowadzał zmiany my traciliśmy. Nam uciekło w powiecie opolskim w ciągu ostatnich czterech lat ponad trzynaście milionów złotych. Tego nam nikt nie zwróci. A ile można by za to zrobić? To ten „wspaniały” Polski ład nas pozbawił trzynastu milionów. To musi się wreszcie zmienić. Po raz pierwszy rządowy program dotknął nas i inne samorządy tak dotkliwie. Dotąd świetnie sobie radziliśmy. Gdy zaczęły od 2004 roku przychodzić pieniądze z Unii to ta nasz Polska powiatowa z drewnianej zrobiła się murowana. Ile dróg było zrobionych – każdy, kto składał dobry wniosek dostawał pieniądze…

A dzisiaj?

– Czekamy i wierzę, że znowu będzie normalnie.

25 lat zbierał Pan doświadczenie i teraz będzie Pan forsował w parlamencie to co dla Polski powiatowej, samorządowej najlepsze. Jako starosta miał Pan niewielką moc sprawczą – jako senator znacznie większą.

– Jeżeli zostanę obdarzony kredytem zaufania – a na prawdę jestem godny tego kredytu – wierzcie mi… Ci, którzy mnie znają wiedzą, że jak coś powiem to tak robię. Tak, przede wszystkim jeśli chodzi o zabezpieczenie samorządów: mocna gospodarka finansowa na wszystkich szczeblach. Ale to nie wszystko. Z doświadczenia wiem, że jest jeszcze wiele innych dziedzin, w których chciałbym coś poprawić… Jedną z nich jest służba zdrowia. Ja wiem że mówi się, że to finansowa studnia bez dna. Myślę o onkologii i psychiatrii dziecięcej. Mówi się, że będzie się inwestować w 4 mocne ośrodki onkologiczne w kraju. Nie. Musimy zadbać o naszą opolską onkologię, która ma dobrych specjalistów, oddanych pracowników. Ona musi mieć warunki do tego by się rozrastać, rozwijać, żeby nie trzeba było czekać w kolejce, przede wszystkim, żeby diagnoza była możliwie szybko. Trafia tam coraz więcej młodych, nawet małe dzieci. A gdzie jest najlepsza rehabilitacja? W domu. Czyli przychodzę tu na miejscu w Opolu, poddaję się zabiegom i wracam. Bez hospitalizacji. To jest nam potrzebne – mocna onkologia koło domu, a nie setki kilometrów stąd. I o to będę lobbował.

Po pandemii, gdy nauczanie było zdalne, dzieci i młodzież pozbawieni byli kontaktów z rówieśnikami. To odbiło się na ich psychice. Stąd depresje kończące się niejednokrotnie samobójstwami. W Opolu od niedawna ruszył w szpitalu na Wodociągowej specjalny oddział. Ale to wszystko kropla w morzu potrzeb. W to trzeba włożyć duże pieniądze, bo to na prawdę jest problem, którego władze wydają się nie dostrzegać.

Samorządność, decentralizacja właściwie wszystkiego co się da – to konieczność. Tymczasem przez ostatnie lata zabierano nam coraz więcej kompetencji i coraz więcej pieniędzy, a to bardzo osłabia lokalne społeczności.

Do tego muszą być uczciwi ludzie na górze.

Patrzmy kto staruje w wyborach: duża część to szczwane lisy, które od lat obiecują a ni tak nic z tego nie wynika. Ja swoją dwudziestopięcioletnią pracą udowodniłem, że jak obiecuję to robię.

Jest Pan bezpartyjny...

– Proszę mnie nie kojarzyć z Bezpartyjnymi Samorządowcami – ale w rzeczy samej: jestem bezpartyjny. Jako jedyny chyba nie będę musiał trzymać żadnej dyscypliny partyjnej. Nikt mnie nie zmusi do poparcia niczego niegodnego.

Ostatnio – nie po raz pierwszy – dostał Pan zaproszenie do Zamku Królewskiego w Warszawie…

– To było niezwykle miłe spotkanie, bo 25 lat temu w tym samym miejscu, czyli na Zamku Królewskim w Warszawie przekazano mi dokument, który wisi w moim gabinecie, o przekazaniu kompetencji administracji rządowej staroście powiatu. Wręczał ten dokument premier Jerzy Buzek.  Wtedy było nas czterystu. Dzisiaj zostało nas ośmiu. I teraz wśród gości nalazł się także, dzisiaj eurodeputowany, profesor Jerzy Buzek. – Trochę się pan zmienił – stwierdził na początku. Ha, wtedy byłem najmłodszym starostą w kraju i miałem wielką czarną czuprynę. Ale dzisiaj dalej jestem młody duchem i pełen energii. Lata lecą, a nam się dalej chce dla tych małych ojczyzn coś zrobić. – Może pan podziękować swoim mieszkańcom, że przez 25 lat cały czas obdarzali pana zaufaniem – skomentował profesor Buzek. Tak, każde kolejne wygrane wybory dowodziły, że wykonuję dobrze swoją pracę.

I tu chciałem podziękować wszystkim tym, którzy wspierają mnie od 25 lat. I wyborcom i moim pracownikom – bez nich nie byłoby tych sukcesów i inwestycji. Samotny starosta nie byłby nic wart. Mam wokół siebie przychylnych ludzi i jeszcze śpię spokojnie, wiedząc, że w pracy wszystko idzie w dobrym kierunku.

Natomiast cały czas patrzę na naszą Ojczyznę i stwierdzam, że tu dzieje się źle. Teraz mamy ten moment – 15 października – żeby powiedzieć dość!

Nasz dom dzisiaj to jest również Unia Europejska. O nas walczą nasi sąsiedzi ze wschodu – wszyscy to wiemy. Ja zacząłem z nimi współpracę jeszcze przed pandemią. Nieprzerwanie przyjeżdżają do mnie, mamy stały kontakt. musimy sobie zdawać sprawę z tego, że wygramy tylko wówczas gdy oni wygrają tę wojnę. Dlatego wspieram ich przez działania starostwa, ale także w kontaktach osobistych. Przez cały ten czas zawarłem szereg serdecznych znajomości. Kiedyś coś się stało ze mną zdrowotnie, to zadzwonił do mnie przeor klasztoru Jasnej Góry w Ukrainie i zapytał: Kim pan jest? Bo ja dostałem tyle kartek na mszę za pana, ze musiałem zadzwonić… 

Czasami jest trudno, ale mam nadzieję, że już niebawem znów będzie pięknie…..

Fot. melonik

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.