Pierwszy artykuł z cyklu „Wybitni Opolanie” opowiada historię Tadeusza Witkowskiego, trenera pływania. 

Wybitni Opolanie. „Żółty czepek” Tadeusza Witkowskiego

Opole. Lata pięćdziesiąte XX wieku. Pływalnia na Placu Róż. Zawodnicy sekcji pływackie „Odry” Opole. W środkowym rzędzie: pierwszy od lewej trener Ernest Żołędziowski; za nim Zdzisław Witkowski (autor zdjęcia); trzeci od lewej Tadeusz Witkowski; pierwsza z prawej Irena Witkowska.

Pierwszy prezydent Opola dr Maksymilian Tkocz w przesłanym do Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, w marcu 1945 roku sprawozdaniu pisał: „…z sześćdziesięciu tysięcy mieszkańców pozostało zaledwie trzystu starców i chorych. Miasto jeszcze płonie, całe dzielnice leżą w gruzach, wypalone, rozrabowane, zniszczone. Spoglądamy na pustkę zewsząd ziejącą, na piętrzące się trudności, z mocną jednak wiarą i nadzieją, że zło się skończy, a Opole odrodzi się znowu…”(1).

Kazimierz Kowalski w swoim „Pamiętniku opolskim” dodaje: „…Cóż to za dziwny czas. Nad miastem wisi jeszcze zapach dymów, niebezpiecznie wyjść wieczorem na ulicę. Miasto jest wypalone i wyludnione. Ściągają Ślązacy z obozów, przybywają pierwsze transporty przesiedleńców ze Wschodu…”(2).

W tym czasie  do Opola wraz z trójką dzieci przybywa Jadwiga Zawiejowa, sama w okresie okupacji niemieckiej zajmowała się ich wychowaniem. Mąż Ludwik Witkowski został w październiku 1939 roku aresztowany, przez całą wojnę przebywał w obozach koncentracyjnych w Oranienburgu i w Neuengamme. Zginął w maju 1945 roku na zbombardowanym w Zatoce Lubeckiej statku, wraz z kilkoma tysiącami współwięźniów.

Do czasu wybuchu wojny rodzina Witkowskich mieszkała w własnej willi w Gdyni – Orłowie. Ludwik Witkowski pochodzący z Tomaszowa Lubelskiego, absolwent Politechniki Lwowskiej był wybitnym architektem. Po ukończeniu studiów podjął pracę w Tulonie (Francja). W latach dwudziestych minionego wieku na apel ówczesnego ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego, odpowiedzialnego za budowę miasta i portu w Gdyni, w głęboko patriotycznym odruchu serca zgłosił się do pracy w Gdyni. Uruchomił własne przedsiębiorstwo budowlane, zatrudniał dwustu pracowników. Wkrótce stał się jednym z najbliższych współpracowników ministra, twórcą wielu budynków mieszkalnych, budowli portowych i przemysłowych. Pochodząca z Wejherowa Jadwiga, dzięki znajomości języków obcych pracowała w zagranicznym przedsiębiorstwie handlowym.

Wybitni Opolanie. „Żółty czepek” Tadeusza Witkowskiego

Międzywodzie. Lata sześćdziesiąte XX wieku. Tadeusz Witkowski.

Już w październiku 1939 roku rodzina została wyrzucona z rodzinnego domu, do którego już nigdy nie powróciła. Warto podkreślić, że do lat pięćdziesiątych minionego wieku Witkowscy nie mieli prawa zamieszkać w Gdyni, musieli zachować minimum stukilometrową odległość od miasta. Wojenna odyseja matki z dziećmi wiodła od Tomaszowa Lubelskiego poprzez Wielkopolskę, Mazury, Lubuskie; doprowadziła do Opola. Miasto gwałtownie potrzebowało fachowców. Jadwiga specjalistka od zarządzania finansami natychmiast znalazła zatrudnienie w Opolskim Przemysłowym Zjednoczeniu Budownictwa przyjęta do pracy przez dyrektora Franciszka Pampucha. W zakładzie tym już pod nazwą Opolskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego nr 1, aż do przejścia na emeryturę pracowała na kierowniczych stanowiskach służb finansowych instytucji. Kolejnym dyrektorem OPBP nr 1 był legendarny, pochodzący z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej Tadeusz Tarczyński, o niezmiernych zasługach dla odbudowy i rozbudowy Opola i Opolszczyzny. Na jego prośbę po przejściu na emeryturę Jadwiga Zawiejowa spisała dzieje firmy poczynając od 1945 roku, Pisanie poprzedziła benedyktyńska kwerenda archiwalna.

Dyrektor Tadeusz Tarczyński przyjął do pracy w 1955 roku Tadeusza Witkowskiego i pięknie kierował jego karierą zawodową, stopniowo powierzając mu coraz bardziej odpowiedzialny zakres obowiązków.

W pierwszych powojennych latach niezwykle ważnym ogniwem integrującym przybywającą z różnych stron Polski i z Europy – obok Kościoła Katolickiego – był sport, dokładniej działalność klubów sportowych związanych z zakładami pracy, instytucjami i szkołami. Uczestnictwo w zajęciach sportowych dzieci i młodzieży miało wielki walor wychowawczy, zaspokajało indywidualne ambicje, umożliwiało rywalizację w masowo – przy ogromnym zainteresowaniu kibiców – organizowanych zawodach.

Wybitni Opolanie. „Żółty czepek” Tadeusza Witkowskiego

Opole. Lata siedemdziesiąte XX wieku. Rodzina Witkowskich. Stoją: Jadwiga Zawiejowa, Katarzyna Bożena Witkowska, Grażyna Palider (matka Katarzyny); w dolnym rzędzie Tadeusz Witkowski z synami Jackiem i Tomaszem.

Największa popularnością cieszyło się pływanie. Opole dysponowało znakomitym, pochodzącym z lat trzydziestych XX wieku basenem kąpielowym na Placu Róż. Posiadał on główną 50-metrową nieckę i dwie boczne 25- metrowe, zasilane filtrowaną wodą a także cztery trampoliny i 5-metrową wieżę. Kierownikiem pływalni był przedwojenny szef lwowskich basenów Władysław Ginda, szczycił się posiadaniem wydanego w 1904 roku dokumentu – prawa jazdy uprawniającego do kierowania „pojazdami z silnikami spalinowo – wybuchowymi.

Głownem organizatorem nauki pływania, następnie treningów pływackich był pochodzący z Katowic Ernest Żołędziowski, był prawdziwym człowiekiem instytucją. Oprócz pływania i piłki wodnej, w porze zimowej serce zaprzedawał hokejowi na lodzie, wychował dwóch uczestników Zimowej Olimpiady 1952 roku. Pan Ernest związany był z „Odrą – Budowlanymi” Opole, w bratnim klubie „Spójni zajęcia prowadził Tadeusz Olszański, w nieodległej przyszłości świetny dziennikarz, sprawozdawca sportowy. Starsi mieszkańcy Opola przypominają sobie, że po zamknięciu o 18.00 basenu dla dorosłych, kąpielisko przypominało mrowisko, do basenów wskakiwało prawie 200 dzieciaków, w podzielonych na tory nieckach dla wszystkich starczało miejsca. Odkryto, że na terenie Cementowni „Odra” znajduje się kryta, niewymiarowa pływalnia zasilana ciepłą wodą. Korzystali z niej pracownicy pracujący w wszechobecnym zapyleniu. W wyznaczonych godzinach udostępniano basen młodzieży.

Irena, Zdzisław i Tadeusz zostali pływakami „Odry”. Największym talentem odznaczała się Irena, wielokrotna mistrzyni i rekordzistka Polski na różnych dystansach, w różnych kategoriach wiekowych. Z kolei największym osiągnięciem Tadeusza było pobicie w 1952 roku rekordu Polski młodzików na 100 metrów stylem dowolnym w czasie 1.14,4 minuty. Obwieścił to Opolanom znany i lubiany reporter radiowy Wincenty Soppa prowadzący radiową kronikę sportową „Sportu blaski, sportu cienie czyli Soppa na antenie”. Wysoko cenił sobie Tadeusz także wicemistrzostwo Polski Szkół Średnich. Mniejszymi sukcesami mógł pochwalić się Zdzisław, za to szybko w trenowaniu zaczął najpierw pomagać, potem zastępować Ernesta Żołędziowskiego, zwłaszcza w okresie zimowym, kiedy drużyna „Odry” toczyła boje w lidze hokejowej. Zdzisław prowadził też piękną kronikę sekcji, odnotowywał skrupulatnie rekordy klubowe. Różnie potoczyły się losy rodzeństwa.

Irena po ukończeniu Studium Stenografii i Stenotypii przeniosła się do Krakowa. Poślubiła jednego z najlepszych w tym czasie polskich pięściarzy wagi średniej Franciszka Krausa. Wyjechali do Republiki Południowej Afryki. Oboje nie żyją.

Zdzisław poświęcił się sztuce fotograficznej, osiągnął w tej dziedzinie wybitne sukcesy. Nie żyje.

Tadeusz całą młodość związał z pływaniem, z biegiem lat poświęcił się piłce wodnej. Był czołowym polskim waterpolistą. Trzeba wspomnieć, że tuż po wojnie w piłkę wodna na Opolszczyźnie grało osiem drużyn. Monopol na mistrzostwo regionu miała „Odra”, ale w Prudniku, Strzelcach Opolskich na mecze przychodziły setki kibiców, waterpoliści Stali Zawadzkie przyjmowali gości na głębokim stawie. Z drużyną WKS „Orzeł”  Łódź zdobył w 1958 roku tytuł mistrza Polski. Przez wiele lat wraz z  opolanami Andrzejem Dachnijem i Januszem Gindą stanowili najsilniejszą formację „Ślęży” Wrocław. Był też czas, że o wszechstronnie uzdolnionego zawodnika walczył trener sekcji bokserskiej „Odry”, przedwojenny mistrz Lwowa Józef Michniewicz, przekonywał, że dzięki wrodzonej sile i motoryce szybko osiągnie sukcesy na ringach krajowych.

Wybitni Opolanie. „Żółty czepek” Tadeusza Witkowskiego

Innsbruck. Mistrzostwa Europy Mastersów 1999. Reprezentacja Opolszczyzny. Na górze Tadeusz Witkowski.

Tadeusz w 1960 roku ukończył kurs instruktorów pływania, a w 1971 po trzyletnich studiach na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie  zdobył tytuł trenerski. Przez cały czas, aż do 1979 prowadził zajęcia z pływaczkami i pływakami „Odry”, wychował wielu rekordzistów,  reprezentantów i mistrzów Polski m. in.: Waldemara Laufernickiego, Roberta Jabłońskiego, Jacka Urantówkę, Marylę Jarosz, a także wicemistrza Europy juniorów Adama Rzeczkowskiego. Jako członek Zarządu Opolskiego Okręgu Pływackiego uczestniczył w pracach programowych przygotowujących powołanie do życia w 1974 roku w Raciborzu pierwszej w Polsce Szkoły Mistrzostwa Sportowego w pływaniu. Jej uruchomienie przyczyniło się do niezwykłego rozwoju sportu pływackiego. Posiadał uprawnienia do prowadzenia szkolenia ratowników wodnych.

Miłość do pływania znakomicie i sprawnie łączył z karierą zawodową w budownictwie, było to możliwe dzięki wielkiemu wsparciu ze strony żony Katarzyny Bożeny, absolwentki AWF Warszawa, świetnej rehabilitantki, do dziś prowadzącej grupowe zajęcia gimnastyki leczniczo – korekcyjnej. Z wielkim oddaniem opiekowała się synami: Tomaszem absolwentem Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Opolu, prowadzącym obecnie z żoną Urszulą własną działalność gospodarczą i Jackiem, mieszkającym aktualnie we Francji.

Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych minionego wieku, na wniosek Polskiego Związku Pływackiego wprowadzono obowiązkowe karty pływania. Uzyskanie karty poprzedzone egzaminem uprawniało do udziału w spływach kajakowych, do żeglowania. Najlepszym zaproponowano „Żółty czepek”, aby go zdobyć trzeba było przepłynąć półtora kilometra, sprawnie nurkować a także ratować tonących. Niewielu było posiadaczy czepka. Jednym z nich był Tadeusz Witkowski. I kiedy przebywał na urlopie w Międzywodziu, wypływał daleko w morze. Zawsze wtedy zbierała się na plaży spora grupa wczasowiczów obserwująca jego nienaganny styl pływania, walkę z falami, witająca powrót pływaka oklaskami. Wiele lat treningów pływackich, dużego uporu potrzeba było by osiągnąć mistrzostwo.

Podobnie było ze zdobywaniem mistrzostwa technicznego, uparcie od stanowiska laboranta technicznego, kolejnymi krokami zdobywał wiedzę techniczną, by dojść do stanowiska dyrektora technicznego i stać się jednym z najznakomitszych w kraju twórców nowoczesnych technologii budowlano – konstrukcyjnych. To było mistrzostwo porównywalne z wielkimi osiągnięciami sportowymi.

Rozpoczynając w 1975 roku pracę zawodową w Opolskim Przemysłowym Zjednoczeniu Budowlanym objął stanowisko laboranta budowlanego po uprzednim ukończeniu kursu dla kierowników laboratoriów głównych, potem przeszedł do pracy jako specjalista w Zakładzie Konstrukcji Stalowych. Lata 1957 – 1959 to czynna służba wojskowa w Gorzowie Opolskim i Łodzi. Po powrocie do macierzystego zakładu otrzymał nominację do Działu Przygotowania Produkcji, jako specjalista od spraw postępu technicznego i wynalazczości nadzorował budowę pierwszej na Opolszczyźnie krytej pływalni. Po ukończeniu inżynierskich studiów w 1973 roku na Politechnice Opolskiej niejako siłą rozpędu zajmuje się budową krytych pływalni w Kędzierzynie – Koźlu i w Raciborzu. Jako główny specjalista w Dziale Głównego Technologa nadzorował technicznie wielkie budowy na terenie Opolszczyzny i kraju, m. in.: Cementowni „Strzelce Opolskie”, Zakładów Azotowych w Kędzierzynie – Koźlu, Zakładów Urządzeń Przemysłowych w Nysie, wielkich szpitali w Opolu i Raciborzu, Huty Katowice, Domu Handlowego „Opolanin”. Szereg nowoczesnych rozwiązań i metod budowlanych wprowadzał ściśle współpracując z wybitnymi specjalistami z Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Opolu i Politechniki Śląskiej w Gliwicach, m. in. z dr inż. Reinholdem Kałużą  i z prof. Maciejem Gryczmańskim. Był zawsze zwolennikiem pracy zespołowej, po mistrzowsku potrafił kierować podległymi mu pracownikami, wymagając ale traktując ich jako równorzędnych partnerów. Stworzył znakomity, znany w całej Polsce zespół inżynierski w składzie: Grażyna Szczepankiewicz, Joachim Botor, Jan Dolczak, Jan Jaroch, Hubert Pluta. Zespół opracował i wdrożył do praktyki m. in. dziesięć patentów i jedenaście wzorów użytkowych. Do najbardziej znanych rozwiązań, stosowanych w całym kraju, które przynosiły milionowe oszczędności zaliczyć należy m. in.: deskowanie szufladowe stropów; obudowy kanałów ciepłowniczych na szkodach górniczych, deskowanie uniwersalne WU. O swoich dokonaniach pisał w branżowych czasopismach, m. in. w „Inżynierii i Budownictwie”. Znajdował czas na społeczną działalność także w budownictwie, przewodniczył zakładowemu kołu Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Budowlanych, było to jedno z największych kół w kraju. Przez wiele lat wchodził w skład Zespołu Orzekającego Wojewódzkiej Komisji Arbitrażowej.

W latach 1989 – 1992 był szefem budów eksportowych prowadzonych przez OPBP nr 1 na Morawach (Czechy). Nadzorował technicznie budowę oczyszczalni ścieków w Duszlo – Szala i wymianą wielkogabarytowych rurociągów gazowych w Hucie NKHG w Ostrawie.

Po powrocie do kraju objął stanowisko dyrektora technicznego – zastępcy dyrektora naczelnego OPBP nr 1, funkcje tę sprawował do czasu przejścia na emeryturę w 1995 roku

Niedługo odpoczywał nawiązał kontakt z Opolskim Zawiązkiem Pływackim, utworzył Koło Mastersów, zrzeszające byłe pływaczki i pływaków. Zgłosiło się kilkadziesiąt osób i przez wiele lat Opolszczyznę reprezentowała godnie w rywalizacji krajowej i międzynarodowej grupa kilkunastoosobowa. Indywidualnie zdobył ponad sto tylko złotych medali, siedmiokrotnie ustanowił rekordy krajowe w swoich kategoriach wiekowych.

Prowadził także własną działalność gospodarczą , wraz z synami budowali terenowe drogi korzystając z ekologicznych, nowoczesnych technologii.

Ten piękny czas przerwała ciężka choroba, potem pandemia. Mężnie pokonał trudności, zapowiedział powrót do masterskiego pływania. Dzisiaj można go codziennie spotkać nad Odrą, ćwiczącego na rozmieszczonych tam przyrządach sportowych.  Nadal też jest znakomitym bridżystą.

Jego życie jest przykładem pięknego, twórczego wykorzystania posiadanych talentów. Był znakomitym sportowcem, wychowawcą pokoleń opolskich pływaków i jednocześnie wybitnym inżynierem, twórcą technicznym. Wszędzie, i w Opolu i na Opolszczyźnie znajdzie swój ślad, to są liczne budowle, instalacje, drogi. W Opolu zna go każdy, bo przez jego ręce przeszły setki, tysiące dzieci, młodych ludzi, nauczył ich pływać, wprowadził do sportu pływackiego.

Za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej, społecznej i w sporcie został odznaczony m. in. Złotym Krzyżem Zasługi, tytułem Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej, Złotą Odznaką PZP, Odznaką Zasłużonego dla Opolszczyzny, licznymi odznakami branżowymi.

Bibliografia:

  1. Władysław Dziewulski, Franciszek Hawranek (redakcja); Opole. Monografia miasta. Opole 1975 Instytut Śląski. Str. 415.
  2. Krystyna Turwid: Owacje i frustracje. Opolskie budowanie 1945 – 2005. Opole 2006 Polbau. Str. 14.

Autor tekstu: Jerzy Duda

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

3 komentarze

  1. Krystyna Raczyńska /

    Dziękuję za doskonały artykuł o Tadeuszu Witkowskim! Dla nas, nieco młodszych pływaków, w tym także jego wychowanków tudzież późniejszych kolegów z Towarzystwa Pływackiego Masters Opole, zawsze był i jest wzorem niezwykłej pracowitości i sumienności oraz wspaniałej pracy trenerskiej! Jego pogoda ducha, nieudawana życzliwość, pozytywna energia, jaką roztacza wokół siebie – to nieczęsto spotykane u ludzie cechy, zarówno dawniej, choć przede wszystkim dziś… Wprawdzie nie był moim trenerem (był nim Andrzej Dachnij, a którym też mowa w artykule), ale był moim niegdysiejszym kolegą -mastersem, wraz z którym „zaliczyliśmy” niejedne mistrzostwa seniorów świata czy Europy. Bardzo, bardzo dziękuję za ten tekst, honorujący człowieka, który dla opolskiego pływania zrobił (i robi, bo nadal jest aktywny jako zawodnik TPMO). PS. Mam mały problem ze zdaniem: „Rozpoczynając w 1975 roku pracę zawodową w Opolskim Przemysłowym Zjednoczeniu Budowlanym…”. Czy nie powinno być 1957, jak wynika z kontekstu i chronologii? Pozdrawiam. Krystyna Raczyńska

  2. Drogi Wujku – dzieki Tacie dowiedzialam sie z jakiej wspanialej Rodziny Wujek pochodzi! Budowniczych portu sw Gdyni. Piekne zdjecie Wujka, Cioci Kasi, Pani Grazyny, Pani Zawiejowej i chlopakow! A Wujek wyglada jak Sean Connery na zdjeciu z Miedzywodzia. Z serdecznymi myslami, Ania Duda

  3. Drogi Wujku Tadziku – gdyby nie artykuł Taty nie wiedziałabym z jakiej wybitnej rodziny, budowniczych Portu w Gdyni wujek się wywodzi! Jak piękne zdjęcia: cioci Kasi, wujka, Pani Grażyny, Pani Zawiejowej, chlopcow. No a wujek na plaży w Miedzywodzi wyglada jak sam Sean Connery! Z serdecznymi pozdrowieniami Ania

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie