Koalicja PSL z PO w opolskim sejmiku zawisła na włosku po zwolnieniu Agnieszki Zagoli ze stanowiska wiceprezesa zamku w Mosznej. Ludowcy odebrali to bardzo ambicjonalnie, Agnieszka Zagola jest także wiceprzewodnicząca opolskiego PSL. Decyzję o tym, czy wychodzą z koalicji, którą współtworzą w sejmiku z PO i mniejszością niemiecką, czy w niej zostają mieli podjąć w poniedziałek podczas rozmów z liderami Platformy.

– Ze spotkaniem PO-PSL musimy poczekać do piątku, bo nasz przewodniczący Stanisław Rakoczy jest na kwarantannie – mówi Marcin Oszańca, rzecznik opolskiego PSL.

Jak dodaje, klimat jest ogólnie dobry, a PSL przecież nigdy nie chodziło o to, żeby przed wyborami trwały jakiekolwiek kłótnie. Nieoficjalnie jednak od działaczy PSL można usłyszeć, że czasem warto większemu zademonstrować siłę, żeby nie być przez niego lekceważonym.

Jednak jeszcze tydzień temu tak cicho i spokojnie nie było. Po zwolnieniu Agnieszki Zagoli rozżalenie ludowców sięgnęło zenitu.

– To przelało czarę goryczy – przyznał Opowiecie.info tydzień temu Marcin Oszańca. – Problemem było to, że nie było wcześniej rozmów na ten temat, a bardziej chodziło nam o formę i brak komunikacji. Chociaż wcześniej mówiono nam, że chodzi o sprawy finansowe, oszczędności, a przecież prezes zamku w Mosznej zarabia zdecydowanie więcej od wiceprezes.

Oszańca podkreśla zasługi byłej wiceprezes, m.in. to, że kiedy zaczynała pracę w Mosznej, to liczba odwiedzających wynosiła 180 tys., a potem się podwoiła. Była odpowiedzialna za uzyskanie 30 mln zł dofinansowań unijnych, stworzyła stronę promocyjną zamku w Mosznej.

Tydzień temu zapowiedzi o zerwaniu koalicji brzmiały groźnie, tym bardziej, że ludowcy twierdzili, iż to nie pierwsze zagranie nie fair wobec nich ze strony PO. Największą bojowość w obronie „Księżniczki na zamku” – jak nazywają miedzy sobą Agnieszkę Zagolę ludowcy – wykazywał szef opolskiego PSL, Stanisław Rakoczy, do niedawna jeszcze wicemarszałek i członek zarządu województwa ( ustąpił po wewnętrznych sporach i rozliczeniach powyborczych na rzecz Antoniego Konopki).

Opolscy ludowcy nie byli jednak jednomyślni. Choć wszyscy uznali zwolnienie Agnieszki Zagoli za wrogi gest, to niektórzy uważają, że zerwanie koalicji byłoby dla PSL niekorzystne. Ponadto nie warto zrywać koalicji w sytuacji, kiedy zwolniono jeszcze innych pracowników spółki.

– To była decyzja rady nadzorczej (podległej marszałkowi województwa – aut.), związana z sytuacją pandemiczną, ja, jako członek zarządu, zostałem o tej decyzji poinformowany – mówi  lakonicznieTomasz Ganczarek, prezes spółki Zamek w Mosznej. – Mamy teraz bardzo dużo zadań do realizacji, w bardzo trudnej sytuacji dla spółki, skupiłem więc teraz się na tym, żeby ją uratować.

Prezes Ganczarek tłumaczy, że dla spółki to wyjątkowo trudny czas, choć, jak zaznacza, jeśli tegorocznie letnie miesiące będą takie, jak w ubiegłym roku, to plajta im nie grozi.

– Ale na pewno trzeba zapomnieć o tych dobrych latach 2013-2019 – dodaje. – Mamy rozpoczętą dużą inwestycję, teraz możemy przyspieszyć z pracami, a tych jest bardzo dużo, na ponad 30 mln złotych. Proces inwestycyjny rozpoczął się w 2014 roku, a na ten sukces pracowało bardzo dużo osób. Stroną tutaj jest województwo opolskie.

Wicemarszałek Zbigniew Kubalańca (PO) na pytanie, czy koalicji grozi rozpad, odpowiada, że  wicemarszałek Antoni Konopka z PSL nadal pracuje i „w temacie wychodzenia z koalicji niewiele się dzieje”.

– W umowie koalicyjnej jest załącznik personalny, ale jest w nim mowa o jednym stanowisku członka zarządu województwa dla PSL – dodaje marszałek Kubalańca. – O wiceprezesie spółki Moszna nie ma tam nic, więc na jakiej podstawie koledzy z PSL chcieliby tę koalicję zrywać? To wygląda teraz trochę nieelegancko, tak, jakby PSL był w koalicji tylko dla stanowisk, a nie dla mieszkańców Opolszczyzny. Dlatego podpisując umowę koalicyjną nie umawialiśmy się na inne stanowisko i posady, a tylko członka zarządu województwa.

Zbigniew Kubalańca podkreśla ekonomiczne aspekty decyzji kadrowych w Mosznej. – Można zrozumieć argumenty rady nadzorczej, jeśli od rok spółka w Mosznej odnotowuje spadek dochodów – tłumaczy. – Z zespołu zwolniono ośmiu pracowników, więc i zarząd został ograniczony.

 

 

 

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.