Po co komu była kolejna wrzawa, dotycząca szczepień poza kolejnością, wokół starosty i wicestarosty powiatu krapkowickiego? Niestety, zrobiła się afera i polała fala hejtu, kiedy 30 grudnia Maciej Sonik poinformował na swoim facebooku, że przyjął pierwszą dawkę szczepionki przeciwko covid-19. Jako negatywny przykład notabla, który wepchał się przed kolejkę, trafił nawet do ogólnopolskich mediów. Jakoś nikt nie sprawdził, że jest wolontariuszem, choć tego nie ukrywał.

Rzeczywistość.  Maciej Sonik: Zaszczepiłem się jako wolontariusz, a nie  starosta

fot. Maciej Sonik

Sprawa jest prosta i oczywista, bo samorządowcy pracujący w szpitalu (i to nie tylko starosta i wicestarosta), to wolontariusze, których dotyczą przepisy o wolontariacie i mieszczą się w grupie „zero” do szczepienia. A Maciej Sonik, wraz ze swoją  zastępczynią Sabiną Gorzkullą wolontariuszami w krapkowickim szpitalu są od marca.

– Cała nasza praca przez te dziesięć miesięcy wolontariatu w szpitalu polegała na szczegółowym przestrzeganiu wszystkich procedur, nawet, jak nam się wydawały niezasadne bądź głupie – podkreśla Maciej Sonik, starosta krapkowicki. – W związku z tym nigdy bym się nie zaszczepił poza kolejnością, choćby dlatego, by dać dobry przykład przestrzegania wszystkich przepisów.

Mówi, że jest mu po prostu żal, szczególnie ze względu na wszystkich wolontariuszy pracujących na rzecz chorych w szpitalach. A przecież zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia, wolontariusze wspierający placówki medyczne należą do grupy „zero”, czyli mają być szczepieni w pierwszej kolejności, tak, jak medycy i personel pomocniczy, m.in. laboranci, farmaceuci, ale też salowe i wszyscy ci, którzy pracują w szpitalu, wraz z administracją, stażystami, wolontariuszami i studentami medycyny.

– Zaszczepiłem się jako wolontariusz, a nie jako starosta – dodaje Maciej Sonik. – I nie zostałem też zaszczepiony poza kolejnością, bo byłem 150, nikomu z mojego powodu nie zabrakło szczepionki. Gdybym to zrobił nielegalnie i poza kolejnością, to nie chwaliłbym się na facebooku.

Natomiast nazwisko starosty wpisane na listę szczepiących się sprawiło, że posypała się lawina chętnych. Zaczęli wpisywać się na listę, bo okazuje się, że szybciej na ludzi działa postawa lokalnie znanego samorządowca, niż najlepszego znawcy tematu, ale odległego, przemawiającego z ekranu. A starosta Sonik zapowiada, że nadal będzie namawiał do wszystkich do szczepień.

Jako starosta-wolontariusz dał się powszechnie poznać jako osoba kategorycznie przestrzegająca wszystkich przepisów i procedur covidowych w szpitalu. Pracując na szpitalnym triażu, pomagając chorym, rygorystycznie pilnował, żeby nikt nie wszedł niezgodnie z przepisami. Szczególnie początkowo, kiedy wiedza na temat samego wirusa i jego rozprzestrzeniania się była dużo mniejsza.

– Widzieliśmy, jak starosta potrafił cofnąć lekarzy, którzy chcieli wyjść albo wejść „tylko na chwilę” – mówią Opowiecie.info pracownicy szpitala. –  Bo każdy tylko na chwilę, a to mogło wystarczyć, żeby coś wnieść.

A jak Maciej Sonik i Sabina Gorzkulla zostali wolontariuszami? Na początku pandemii zapadła decyzja, żeby przed szpitalami wprowadzić tzw. triaż, polegający na pomiarze temperatury, prowadzeniu wywiadu epidemiologicznego i pilnowaniu, w związku z zakazem odwiedzin, żeby nie wchodził nikt niepowołany. Powstał jednak problem, skąd wziąć ludzi do triażu.

– Pierwszym pomysłem okazała się OSP – wspomina Maciej Sonik. – Zgłosili się ochotnicy, OSP Odrowąż postawiła namiot, a strażacy palili się do tej roboty. Zresztą, jak zwykle. Ale zostali odwołani przez PSP, jako nieprzewidziani przez Zarząd Główny do walki covidowej.

To był weekend, a od poniedziałku był ustawiony triaż szpitala. Chodziło o to, żeby był zabezpieczony przez kogoś z zewnątrz.

– Wtedy wicestarosta Sabina Gorzkulla powiedziała: „To ja idę w poniedziałek” – mówi starosta. – Odpowiedziałem jej: „Nie wygłupiaj się, zwariowałaś?”, ale po dziesięciu minutach powiedziałem Sabinie, że jak ona idzie w poniedziałek, to ja we wtorek. I dyżurowaliśmy po dwanaście godzin od 23 marca.

Sabina Gorzkulla w soboty, niedziele, wtorki i czwartki, a Maciej Sonik w poniedziałki, środy i piątki. Pracę rozpoczynali od 6 rano, bo trzeba było zbadać temperaturę wszystkim pracownikom. Później dołączyli do nich inni samorządowcy. Ale na początku chętnych wcale nie było zbyt wielu, bo strach przed koronawirusem był bardzo duży.

Rzeczywistość.  Maciej Sonik: Zaszczepiłem się jako wolontariusz, a nie  starosta

fot. Maciej Sonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.